piątek, 5 czerwca 2015

5 książek, które zmieniły moje życie

Książki, które wybrałam nie są może najpoważniejsze, nie są dziełami noblistów, ale czytałam je kiedy miałam 10-20 lat, a uważam, że wtedy wszystko czym karmimy nasze mózgi ma na nas największy wpływ. Te książki zmieniły coś we mnie, może spojrzenie na świat, a może myślenie. Sam fakt, że aż dotąd o nich pamiętam wiele znaczy - bo to był czas, że książki dosłownie pochłaniałam! 
Ułożyłam je w porządku chronologicznym. A dlaczego 5? Bo 5 to fajna liczba :)




Tajemniczy ogród - była to pierwsza książka, jaką przeczytałam z przyjemnością. 
W podstawówce lektur szkolnych wprost nie znosiłam i rodzice musieli mnie zmuszać do czytania. Dosłownie. Może dlatego, że większość lektur pisana jest niezrozumiałym dla dziecka, pseudo-średniowiecznym slangiem, albo dlatego, że kończą się i zaczynają jakąś tragedią, jak Antek, albo dzieją w niezrozumiałych dla młodych ludzi okolicznościach? Nieważne, w każdym razie Tajemniczy ogród dostałam w ramach jakiejś szkolnej nagrody i szczerze mówiąc, rzuciłam ją na półkę bez zainteresowania. Pewnego dnia przy okazji odwiedzin zauważyła ją moja babcia. "O, Tajmniczy ogród, to bardzo fajna książka, czytałam ją jak byłam młoda" - powiedziała. I tyle. Nic więcej. Żadnego "Musisz przeczytać" itp. Przekorna natura dała o sobie znać i chyba właśnie dlatego sięgnęłam po tę książkę i zaskakująco szybko przeczytałam ją od deski do deski - bo nikt mnie nie zmuszał. A poza tym okazała się być naprawdę magiczną książką z piękną historią.


Harry Potter - to z kolei jest książka, którą ukradłam mojemu bratu i która na wiele lat przeniosła mnie w świat czarodziejów. Kolejna świetna książka, świetnie napisana i z mądrą fabułą i wartościami do przekazania. Pierwszy tom przeczytałam w wieku około 14 lat a ostatni chyba już jako dorosła osoba. I wiecie co? Bawiłam się tak samo dobrze ;) 
Z Harrym Potterem po raz pierwszy zarwałam noc, jakkolwiek to brzmi - tom drugi wciągnął mnie na tyle, ze zdziwieniem odkryłam, że jest godzina 4 nad ranem i za kolejne dwie będzie wypadało jeść śniadanie i zbierać się do szkoły... Ale warto było.
Można śmiać się z Harrego, ale myślę, że każde pokolenie ma kilka takich tytułów, które zachwycają bez reszty gdy mamy te naście lat. Dla mnie to był Potter, dla kogoś innego Twilight. Ale bez wątpienia włączają wyobraźni wysokie obroty.



Świat Dysku - miałam pisać o książkach a tutaj kolejny cykl... i to jaki! Książek z uniwersum dysku jest chyba koło 30 i przeczytałam wszystkie. Jeśli ktoś myśli że to tylko kolejne książki fantasy to jest w błędzie. Siłą dyskowych opowieści jest nauczenie czytelnika patrzenia na rzeczy od trochę innej strony. Przez barwne metafory i zgrabne przejaskrawienia zaczynamy się śmiać z książkowych postaci, tymczasem ich pierwowzorem są prawdziwe zachowania ludzi, ich myśli i stereotypy. Błyskotliwe historie z nieco szalonym, angielskim humorem skradły moje serce. Moją ulubioną postacią zawsze był Śmierć, co może brzmieć nieco mrocznie, ale kto czytał, ten wie, że akurat on potrafi mieć bardzo dużo uroku.
Świat Dysku, moim zdaniem, pokazuje jak szablonowo i prosto do bólu potrafią myśleć ludzie, nawet jeśli wydaje im się coś innego. Uczy za to unikać takiego podejścia do życia i nie podążać ślepo za schematami, tylko używać tego organu spod czaszki.


Amerykańscy Bogowie - myślę, że to jedna z najlepszych powieści fantasy, jaka kiedykolwiek wpadła mi w ręce. I podziwiam autora, bo na pierwszy rzut oka widać, jak głęboki research musiał zrobić, żeby upchnąć między dwoma okładkami wszystkie panteony bogów, jakie znam. Bo właśnie oni są głównymi bohaterami, a tematem powieści jest walka między starymi i nowymi bogami. Dominuje eteryczny, odrealniony klimat. Chciałabym użyć słowa "hipnotyczny", ale za dużo przymiotników w jednym zdaniu nie brzmi dobrze.
Książka aż kipi od błyskotliwych porównań, zdań które nastoletnia ja mogłaby sobie wypisać na suficie pokoju. Autor w jednej książce chciał przekazać całą wiedzę o życiu jaką ma. I cóż, okazuje się, że rzeczywiście wiele z jego przemyśleń, wypowiadanych ustami bohaterów, jest prawdziwe.



Ostatni, którzy wyszli z raju - książka, która robi dziury w mózgu. Po której chodziłam przybita i smutna przez parę dni. Po której byłam wściekła i miałam ochotę rzucić nią o ścianę a autora rozstrzelać. A potem przeczytać jeszcze raz a autorowi kazać pisać więcej. 
Huberath pisze opowiadania, w których zakochujemy się w bohaterach. Tworzy pasjonujące światy, w których balibyśmy się żyć, ale chcemy dowiedzieć się jak najwięcej. Jego postacie to zazwyczaj dobre, szlachetne osoby, za które trzymamy kciuki od samego początku... aż do ich końca. 
Chyba żadne z opowiadań Marka nie obyło się u mnie bez złamanego serca, niepokoju i ciarek na plecach. Moje ulubione to Trzy kobiety Dona, pomimo, że nie jest to tytułowe i najbardziej znane opowiadanie tego autora. 
Książki Huberatha pełne są twardego, surowego realizmu. Pokazują skomplikowane relacje społeczne w światach zmierzających po równi pochyłej do upadku. I w tym wszystkim pokazują też, że zawsze jest nadzieja. Nawet, jeśli tylko ty ją masz.


---------------------------------------

A jaka książka zrobiła na Was największe wrażenie? Czy czytaliście którąś z tych, które wymieniłam?