piątek, 27 marca 2015

Anaconda w Brukseli

W ramach trasy koncertowej Pink Print Tour, Brukselę podbiła Nicki Minaj. Co by tu napisać we wstępie... Pudelek zawsze przyczepia się do jej wielkiego tyłka (bo jest do czego się przyczepiać, - wiem, widziałam ;) a jej teledyski na YouTube... są wesołe, tak to ujmę ;) Mieliśmy okazję być na koncercie i odkryliśmy, że poza machaniem tyłkiem i generowaniem plotek i skandali, Nicki potrafi zrobić także świetny show!


Na początek mała refleksja: kiedy do Polski przyjeżdża jakaś muzyczna gwiazda, przeważnie gra w jednym większym mieście, a następnym razem odwiedzi Nas... no tak za 3 lata. Albo 10. Z zaporową ceną w stylu 350 zł.
Z tego powodu w Polsce nie udało mi się być na jakiejś szczególnej ilości tego typu imprez - bo artyści przeważnie grali +/- 400 km ode mnie. Inny minus jest taki, że nasz kraj nie leży "po drodze" - z jakiegoś powodu trasy koncertowe czasami nas omijają. Jak ktoś gra w, załóżmy, Berlinie - to potem wygodnie uderzyć na gorące południe albo skandynawską północ Europy. Bo z Polski jakieś takie mało medialne kierunki zostają: Litwy, Słowenie itp. ;) 
Belgia/Bruksela natomiast ma taką zaletę, że jest dokładnie między Amsterdamem, Paryżem i Londynem i wielkie gwiazdy grają tutaj o wiele częściej! Korzystamy z okazji i mniej więcej co miesiąc bywamy na jakimś fajnym wydarzeniu. Tym razem odwiedziła nas Nicki Minaj.

Można dziewczynę lubić albo nie, jej muzyka to nie są raczej te przeboje, które da się nucić przy śniadaniu. Chcieliśmy zobaczyć, jak koncerty grają amerykańskie gwiazdy.

A właściwie - kojarzycie, kim jest Nicki? ... NIE?! No to posłuchajcie tego, ten hit na pewno znacie!



Koncert

Jak można było przewidywać, oprócz wokalistki na scenie szalały też tancerki, tancerze, chórki a nawet zostały zaproszone osoby z publiczności. Nicki dała z siebie wszystko - pozytywną energię, entuzjazm i dużo uroczych uśmiechów. Rzeczywiście tańczyła razem ze swoimi dziewczynami i często zmieniała stroje i fryzury. Całość była niesamowita i bawiliśmy się świetnie - z koncertu wyszliśmy z bananami na twarzy! 
Nie było żadnego momentu nudy, każda minuta wydarzenia była zaplanowana i przemyślana przez organizatorów. Kolejność piosenek także nie była przypadkowa - sądzę, że właściwie każdy fan został usatysfakcjonowany. Koncert miał fabułę jak dobry film: najpierw kilka mniej znanych kawałków, potem jakiś mocny hit z głośnymi basami i... i potem utwór, którego po stylu tej gwiazdy się nie spodziewałam:


Nastrojowo się zrobiło, prawda?
Spokojnie, zaraz potem napięcie wzrosło ;) Ostatnie 20 minut koncertu to były już tylko energetyczne, szybkie kawałki przy których publiczność oszalała. Do tego twerkujące tancerki ubrane w złote stroje <3 Może i Nicki ma wielkie atuty, ale bez tych dziewczyn to nie byłoby to samo!
Koncert zakończył się filmowo - z happy endem i w chmurze dymu. A potem poleciały napisy końcowe. Naprawdę.


Z organizacji, przebiegu i scenariusza tego wydarzenia każdy inny artysta mógłby wyciągnąć wnioski i wiele się nauczyć. Pomimo, że raczej nie jestem fanką rapu itp. i z tego gatunku lubię chyba tylko Minaj - na koncercie bawiłam się świetnie. I o to chyba chodzi w tego typu imprezach. Żeby nie były ukierunkowane tylko na najtwardszych fanów, ale pozwoliły wszystkim na dobrą zabawę i fajne spędzenie czasu :)



PS: Nicki była śliczna! Jej makijaż to majstersztyk <3 Ale... tak, powiem to - ma naprawdę OGROMNĄ pupę ;)

3 komentarze:

  1. Nie przepadam za jej muzyką, ale to z pewnością było ciekawe doświadczenie :) Mimo wszystko bliższe mi są bardziej kameralne koncerty.
    pozdrawiam, A

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobrze bawię się na mniejszych koncertach, moim ideałem są wręcz mikro imprezy w stylu jazz i drink przy stoliku - ale od czasu do czasu, kiedy jest naprawdę dobra okazja, warto zaszaleć i zobaczyć, jak może być :)

    OdpowiedzUsuń